... Myślałam że się spalę.. Rano poszłam pomagać Grauerowi w odrestaurowaniu spopielonej części lasu.
A wieczorem wracając do nory napotkałam Kenye. Znowu. Spytał się, czy pójdę z nim na spacer... Eeeee.... Okej.... Poszłam. Nagle Kenya gdzieś zniknął. Chciałam wracać do domu aż u nagle...
-Hej! Czemu idziesz?- to Kenya wyskoczył zza krzaków.
-No bo... E... Um...- poczułam że się rumienie.
-Czekaj chwilę, zaraz wrócę- powiedział Kenya, znikając w krzakach.
Popatrzyłam na niebo. Ani chmurki. Nagle... Kenya wyskoczył mi naprzeciw z kwiatkiem w pysku.
-Eeeee...- patrzyłam na niego.
-No... Chciałem ci coś dać...- puścił kwiatka pomiędzy moje łapy.
-Um.... dzięki....- powiedziałam.
-To... cześć...- powiedział i już odwracał się tyłem.
-Czekaj!- krzyknęłam.
-Hę?- spojrzał na mnie.
Przytuliłam go mocno i uciekłam w krzaki...
-JEST!- krzyknął chyba jeszcze Kenya i uciekł w stronę swojej nory.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz