Niestety, ta chwila nadeszła. Męczy mnie przeciąganie tej historii w nieskończoność. Shadow pokonany, koniec. Dlatego zakładam nowego bloga:
NerdowniaEvki.blogspot.com
W całkowicie innym stylu.
sobota, 11 czerwca 2016
poniedziałek, 6 czerwca 2016
Lisi Pamiętnik #39
-Mam cię powoli dość, mógł byś się łaskawie odwalić?-...
-Mógłbym, ale niezbyt mi się chcę-..
-To zaraz ci się zachce-...
-Taaaaak?-....
-Tak, w następnej sekundzie ci się zachce...-...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Hej Kyubi! Pobudka!-.
-Hę? Co? Jak? Gdzie?- obudziłam się gwałtownie -O, cześć Kenya-.
-Siemka- mruknął.
-Coś nie tak?- spytałam.
-Ta... Gadałaś coś przez sen...- powiedział.
-Serio? Sorka...- mruknęłam.
-Nie szkodzi, chodź!- złapał mnie za łapę i wyciągnął z nory.
-Ale... Ale gdzie?- spytałam.
-Jak to gdzie? Na skalny tron.... Mamy mały kryzys...- westchnął.
-Jaki kryzys?- zdziwiłam się.
-Wiemy co się stało... Nie sprzeciwiaj się.- mruknął.
-Mógłbym, ale niezbyt mi się chcę-..
-To zaraz ci się zachce-...
-Taaaaak?-....
-Tak, w następnej sekundzie ci się zachce...-...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Hej Kyubi! Pobudka!-.
-Hę? Co? Jak? Gdzie?- obudziłam się gwałtownie -O, cześć Kenya-.
-Siemka- mruknął.
-Coś nie tak?- spytałam.
-Ta... Gadałaś coś przez sen...- powiedział.
-Serio? Sorka...- mruknęłam.
-Nie szkodzi, chodź!- złapał mnie za łapę i wyciągnął z nory.
-Ale... Ale gdzie?- spytałam.
-Jak to gdzie? Na skalny tron.... Mamy mały kryzys...- westchnął.
-Jaki kryzys?- zdziwiłam się.
-Wiemy co się stało... Nie sprzeciwiaj się.- mruknął.
niedziela, 5 czerwca 2016
Kilka wskazówek bo Rejwi dalej nie załapał D:
1. Shadow i Kyubi walczyli spadając. Nagle Shadow zniknął...
2. Kyubi strasznie się wścieka i zachowuje się dziecinnie... Kto umarł w młodym wieku?
3. Skoro matka Kyubi opuściła liski aby zamieszkać w lesie, kto ją wpuścił?
4. Kyubi ma dar, którego nie miałby żaden lis urodzony w świecie ludzi. Skąd ma ten dar?
5. Skoro matka Kyubi to Mila... Kto jest ojcem?
6. Pierwszy lis żyjący w lesie umarł 4 miesiące przed przybyciem Kyubi do lasu.
Jak tego nie ogarniesz to ja nie wiem, Rejwi.
2. Kyubi strasznie się wścieka i zachowuje się dziecinnie... Kto umarł w młodym wieku?
3. Skoro matka Kyubi opuściła liski aby zamieszkać w lesie, kto ją wpuścił?
4. Kyubi ma dar, którego nie miałby żaden lis urodzony w świecie ludzi. Skąd ma ten dar?
5. Skoro matka Kyubi to Mila... Kto jest ojcem?
6. Pierwszy lis żyjący w lesie umarł 4 miesiące przed przybyciem Kyubi do lasu.
Jak tego nie ogarniesz to ja nie wiem, Rejwi.
sobota, 4 czerwca 2016
Lisi Pamiętnik #39 (NARESZCIE COŚ DŁUGIEGO :D)
Rano poszłam pod skalny tron, aby porozmawiać z resztą Alf.
-Siemka Kyubi! Jak lata?- powitał mnie Lino.
-Lino, mówi się "jak LECI" a nie "jak LATA"- zaśmiałam się.
-Aha... No to jak leci?- poprawił się wilk.
-Dobrze nawet... Słuchaj, widziałeś gdzieś Kenye?- spytałam.
-Nie... A co? Amory?- zaśmiał się i zawył przeciągle.
-NIE- powiedziałam z naciskiem i odwróciłam się do tyłu.
Spacerowałam sobie po Lisiej Norze w te i we wte, aż do zachodu słońca. Nagle sobie coś przypomniałam. Miałam sprawdzić czy mama Neli i Łapka to... A zresztą dowiecie się, oczywiście jeśli to będzie prawda.... Smutna prawda...
Ruszyłam w stronę mojej nory. Niedaleko niej spotkałam Nelę i Łapka.
-Hej, Nela, Łapek... Wasza mama jest w domu?- spytałam.
-Cześć Kyubi! Ta.... Wróciła kilka minut temu, chyba jeszcze nie wyszła z powrotem- powiedział Łapek.
-A jeśli jej nie będzie to sprawdź w norze medyków, zawsze tam siedzi jak nie ma jej w domu- dodała Nela.
-Okej, dzięki dzieciaki!- powiedziałam i, o dziwo, sama zdziwiłam się że użyłam słowa "dzieciaki".
Poszłam do nory mamy Neli i Łapka.
-Halo? Dzień dobry? Pani Mila?- zaglądnęłam do nory.
-Dzień dobry, słuch...- urwała -KYUBI?!- nagle się zestresowała.
-Tak... Kyubi. KYUBICHAN- mruknęłam.
-Tak... Tak... W czym problem? Zraniłaś się?- lisica starała się zachować normalny ton.
-Nie... Znaczy... Nie w sensie materialnym- odparłam.
-A j-jakim?- zająknęła się lisica.
-Emocjonalnym, Mila. EMOCJONALNYM. Nie kojarzy ci się może coś?- spytałam.
-E... Nie?- jęknęła.
-Ile lat mieszkasz w lesie?- spytałam.
-Cztery...- odparła -Cztery i cztery miesiące...-.
-O jak ciekawie...- zaczęłam się denerwować "niewinnością" Mili -A wiesz ile ja tu siedzę?-.
-Eee... Urodziłaś się tu? Od urodzenia?- spytała.
-Nie. Wiesz ile mam lat? Cztery lata. Cztery miesiące. Dwa DNI Mila- warknęłam.
-Ciekawe....- mruknęła.
-Bardzo ciekawe. A wiesz ile tu siedzę? Dokładnie cztery lata i 28 dni- mruknęłam.
-Ooo.... A kiedy przybyłaś?- robiła się coraz bardziej nerwowa.
-W STYCZNIU- położyłam uczy po sobie.
-O... 26?- mina niewiniątka zaczęła mnie dobijać.
-Nie, 28. Dzisiaj jest 30!- warknęła coraz bardziej wściekła.
-Spokojnie! Wiesz co... Musze już iść...- powiedziała wymijająco.
-DOSYĆ!- warknęłam. Lisica cofnęła się o krok.
-DOSYĆ!- powtórzyłam -CZEMU TO ZROBIŁAŚ?!-.
-C-co?- jęknęła.
-PAMIĘTASZ MOŻE NACHO? WIESZ GDZIE ON TERAZ JEST? NAJPRAWDOPODOBNIEJ STOI WYPCHANY NA JAKIEJŚ WYSTAWIE!- krzyknęłam.
-Co?! Jak to... Co? Ale... On... Przecież ja...- w jej oczach pojawiły się łzy.
-TAK! TAK, TAK, TAK! JEST MARTWY! MAR...TWY!- złapałam zadyszkę, ale nie przestałam krzyczeć -I WIESZ KTO GO ZABIŁ? MYŚLIWI! A JA MYŚLAŁAM... DWA DNI CZEKALIŚMY... SZUKALIŚMY... POTEM... POTEM... MAM DOŚĆ! IDŹ JUŻ. ODEJDŹ ODE MNIE! MAM CIĘ DOŚĆ!-.
Lisica cofnęła się do tyłu i zwiesiła głowę.
-Przepraszam....- zamknęła oczy.
Warknęłam ze złości i odsunęłam się od niej z odrazą.
-Jak mogłaś to zrobić... A teraz.... Też próbujesz... Ostrzegę ich. Nie martw się o to. Nie uciekniesz znowu... Te przynajmniej mają już pół roku... Trochę dłużej wytrzymałaś?- westchnęłam i odeszłam do nory.
Poczułam jak łzy mimowolnie spływają mi po pysku.
-Czemu...- westchnęłam cicho i wróciłam do swojej nory.
-Hej... Wszystko okej? Płaczesz?- usłyszałam spokojny głos.
-Hę? Kenya?- spytałam wtulając pysk w łapy.
-Ta... Wszystko okej?- spytał.
-Można tak powiedzieć... Dobranoc- mruknęłam.
-Dobranoc...- głoś oddalił się.
-Siemka Kyubi! Jak lata?- powitał mnie Lino.
-Lino, mówi się "jak LECI" a nie "jak LATA"- zaśmiałam się.
-Aha... No to jak leci?- poprawił się wilk.
-Dobrze nawet... Słuchaj, widziałeś gdzieś Kenye?- spytałam.
-Nie... A co? Amory?- zaśmiał się i zawył przeciągle.
-NIE- powiedziałam z naciskiem i odwróciłam się do tyłu.
Spacerowałam sobie po Lisiej Norze w te i we wte, aż do zachodu słońca. Nagle sobie coś przypomniałam. Miałam sprawdzić czy mama Neli i Łapka to... A zresztą dowiecie się, oczywiście jeśli to będzie prawda.... Smutna prawda...
Ruszyłam w stronę mojej nory. Niedaleko niej spotkałam Nelę i Łapka.
-Hej, Nela, Łapek... Wasza mama jest w domu?- spytałam.
-Cześć Kyubi! Ta.... Wróciła kilka minut temu, chyba jeszcze nie wyszła z powrotem- powiedział Łapek.
-A jeśli jej nie będzie to sprawdź w norze medyków, zawsze tam siedzi jak nie ma jej w domu- dodała Nela.
-Okej, dzięki dzieciaki!- powiedziałam i, o dziwo, sama zdziwiłam się że użyłam słowa "dzieciaki".
Poszłam do nory mamy Neli i Łapka.
-Halo? Dzień dobry? Pani Mila?- zaglądnęłam do nory.
-Dzień dobry, słuch...- urwała -KYUBI?!- nagle się zestresowała.
-Tak... Kyubi. KYUBICHAN- mruknęłam.
-Tak... Tak... W czym problem? Zraniłaś się?- lisica starała się zachować normalny ton.
-Nie... Znaczy... Nie w sensie materialnym- odparłam.
-A j-jakim?- zająknęła się lisica.
-Emocjonalnym, Mila. EMOCJONALNYM. Nie kojarzy ci się może coś?- spytałam.
-E... Nie?- jęknęła.
-Ile lat mieszkasz w lesie?- spytałam.
-Cztery...- odparła -Cztery i cztery miesiące...-.
-O jak ciekawie...- zaczęłam się denerwować "niewinnością" Mili -A wiesz ile ja tu siedzę?-.
-Eee... Urodziłaś się tu? Od urodzenia?- spytała.
-Nie. Wiesz ile mam lat? Cztery lata. Cztery miesiące. Dwa DNI Mila- warknęłam.
-Ciekawe....- mruknęła.
-Bardzo ciekawe. A wiesz ile tu siedzę? Dokładnie cztery lata i 28 dni- mruknęłam.
-Ooo.... A kiedy przybyłaś?- robiła się coraz bardziej nerwowa.
-W STYCZNIU- położyłam uczy po sobie.
-O... 26?- mina niewiniątka zaczęła mnie dobijać.
-Nie, 28. Dzisiaj jest 30!- warknęła coraz bardziej wściekła.
-Spokojnie! Wiesz co... Musze już iść...- powiedziała wymijająco.
-DOSYĆ!- warknęłam. Lisica cofnęła się o krok.
-DOSYĆ!- powtórzyłam -CZEMU TO ZROBIŁAŚ?!-.
-C-co?- jęknęła.
-PAMIĘTASZ MOŻE NACHO? WIESZ GDZIE ON TERAZ JEST? NAJPRAWDOPODOBNIEJ STOI WYPCHANY NA JAKIEJŚ WYSTAWIE!- krzyknęłam.
-Co?! Jak to... Co? Ale... On... Przecież ja...- w jej oczach pojawiły się łzy.
-TAK! TAK, TAK, TAK! JEST MARTWY! MAR...TWY!- złapałam zadyszkę, ale nie przestałam krzyczeć -I WIESZ KTO GO ZABIŁ? MYŚLIWI! A JA MYŚLAŁAM... DWA DNI CZEKALIŚMY... SZUKALIŚMY... POTEM... POTEM... MAM DOŚĆ! IDŹ JUŻ. ODEJDŹ ODE MNIE! MAM CIĘ DOŚĆ!-.
Lisica cofnęła się do tyłu i zwiesiła głowę.
-Przepraszam....- zamknęła oczy.
Warknęłam ze złości i odsunęłam się od niej z odrazą.
-Jak mogłaś to zrobić... A teraz.... Też próbujesz... Ostrzegę ich. Nie martw się o to. Nie uciekniesz znowu... Te przynajmniej mają już pół roku... Trochę dłużej wytrzymałaś?- westchnęłam i odeszłam do nory.
Poczułam jak łzy mimowolnie spływają mi po pysku.
-Czemu...- westchnęłam cicho i wróciłam do swojej nory.
-Hej... Wszystko okej? Płaczesz?- usłyszałam spokojny głos.
-Hę? Kenya?- spytałam wtulając pysk w łapy.
-Ta... Wszystko okej?- spytał.
-Można tak powiedzieć... Dobranoc- mruknęłam.
-Dobranoc...- głoś oddalił się.
sobota, 28 maja 2016
Lisi Pamięnik #38
Matko, trochę się zestresowałam. Na szczęście po Łapka przyszła Nela i razem poszli się bawić. Ulżyło mi.
"To tylko durne myśli, to nie może być ONA" pomyślałam.
-Hejo!- usłyszałam z tyłu. Podskoczyłam.
-Kto, gdzie, jak!?- odwróciłam się do tyłu zdezorientowana.
-Kenya, obok nory, normalnie. Dobrze to wytłumaczyłem?- zaśmiał się biały lis.
-Matko, Kenya, NIE STRASZ!- odetchnęłam.
-Czemu miałbym cię straszyć? Czegoś się obawiasz?- usiadł.
-Nie, niczego.- skłamałam.
-Aha... Skończyłaś już kopać norę?- spytał.
-Taa... Prawie- odparłam.
-Wow... Zachowujesz się... Normalnie- zdziwił się.
-Co znaczy "normalnie"?- spytałam.
-To znaczy że nie próbujesz mnie zabić wrzaskami- powiedział.
-Aha...- zaśmiałam się.
Jutro muszę sprawdzić czy mam racje co do "NIEJ".
"To tylko durne myśli, to nie może być ONA" pomyślałam.
-Hejo!- usłyszałam z tyłu. Podskoczyłam.
-Kto, gdzie, jak!?- odwróciłam się do tyłu zdezorientowana.
-Kenya, obok nory, normalnie. Dobrze to wytłumaczyłem?- zaśmiał się biały lis.
-Matko, Kenya, NIE STRASZ!- odetchnęłam.
-Czemu miałbym cię straszyć? Czegoś się obawiasz?- usiadł.
-Nie, niczego.- skłamałam.
-Aha... Skończyłaś już kopać norę?- spytał.
-Taa... Prawie- odparłam.
-Wow... Zachowujesz się... Normalnie- zdziwił się.
-Co znaczy "normalnie"?- spytałam.
-To znaczy że nie próbujesz mnie zabić wrzaskami- powiedział.
-Aha...- zaśmiałam się.
Jutro muszę sprawdzić czy mam racje co do "NIEJ".
piątek, 27 maja 2016
czwartek, 26 maja 2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)